Kto zbierał informacje na temat naszej firmy? Kiedy? Po co sprawdzał naszą sytuację finansową i czego się dowiedział? Czy znamy odpowiedzi na wszystkie te pytania? Wbrew pozorom ciekawość to pierwszy stopień nie do piekła, ale do... intratnego biznesu.
Prawdziwą skarbnicą wiedzy o tym, kto szuka informacji na nasz temat i jakie dane zostały mu przekazane, jest rejestr zapytań w biurach informacji gospodarczej. Takich biur jest w Polsce kilka.
Raport z rejestru zapytań obejmuje zazwyczaj: datę ujawnienia informacji gospodarczych, firmę lub osobę, której udzielono odpowiedzi, oraz to, jakie informacje jej przekazano. Pozwala więc w pełni kontrolować informacje udzielane przyszłym kontrahentom lub naszej konkurencji. Zgodnie z ustawą o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych każdy przedsiębiorca i konsument ma prawo pobrać informację z rejestru zapytań.
Po co nam informacja o tym, kto nas sprawdza w biurach informacji gospodarczej? Do jakich celów potrzebne mu są dane na temat naszej sytuacji finansowej? Jeśli wiemy, kto i w jakim czasie dowiadywał się na nasz temat, możemy w porę zareagować i podjąć odpowiednie kroki. A pytającym może być każdy – zarówno konkurencja, jak i przyszły klient.
Jeśli konkurencja, to prawdopodobnie ma wobec naszej firmy jakieś plany. W grę może wchodzić przejęcie kontaktów biznesowych lub próba udaremnienia pewnych działań. Zainteresowanie rywala naszą sytuacją finansową nigdy nie jest przypadkowe i wzrasta, gdy np. bierzemy udział w przetargu, ubiegamy się o intratne zlecenie czy wprowadzamy na rynek nowy produkt lub usługę. Konkurencyjna firma zrobi wówczas wszystko, aby zdobyć o nas jak najwięcej informacji, a mówiąc kolokwialnie, wykopie je nawet spod ziemi.
Oczywiście nie tylko konkurencja nas sprawdza. Możemy także budzić zainteresowanie potencjalnych klientów. Zgodnie z maksymą Dale’a Carnegie’a: Sukces w sprzedaży nie zależy od tych, których ty znasz. Ważne jest, kto chce poznać ciebie. A tego dowiadujemy się właśnie z rejestru zapytań. Pobierając raport, otrzymujemy cenną informację o tym, że dana firma, potencjalny klient, jest zainteresowana podjęciem współpracy z nami.
Co możemy zrobić w tej sytuacji? Kuć żelazo, póki gorące, czyli iść za ciosem i podtrzymać zainteresowanie naszą firmą: zaprosić kontrahenta na spotkanie biznesowe czy przygotować dla niego atrakcyjną ofertę.
Gorzej, jeśli zdarzyło nam się nie opłacić na czas faktury, zwlekamy wobec kogoś z płatnościami albo notorycznie unikamy płacenia. Wówczas zniecierpliwiony wierzyciel może nas dopisać jako dłużników. W tej sytuacji rejestr zapytań będzie dla nas tylko listą straconych okazji. Czarno na białym pokaże nam, ilu potencjalnych kontrahentów zrezygnowało ze współpracy przez nasze nieuregulowane zobowiązania. Wiadomo przecież, że jeśli ktoś notorycznie zalega z opłatami wobec innych, to również i w tym przypadku może nie zapłacić za towar lub usługę. Kto chciałby ryzykować taką współpracę?
Uwaga
Rejestr zapytań pokazuje realne zainteresowanie naszą firmą w świecie biznesu. Ostrzega innych przed ryzykiem współpracy z nami lub zachęca, potwierdzając, że jesteśmy rzetelnymi płatnikami.
Okazuje się jednak, że pozwala na coś więcej. Nam samym pomaga bowiem określić efektywność reklamy, z której korzystamy. Im więcej sprawdzeń i zapytań ze strony otoczenia biznesowego, tym reklama jest bardziej skuteczna. Dotarła do większej grupy ludzi, którzy na jej podstawie zainteresowali się biznesowo naszą firmą i zasięgnęli na nasz temat dodatkowych informacji.
– Przedsiębiorcy wykorzystują rejestr zapytań na różne sposoby, ale cel jest zawsze ten sam: poszerzyć swoją wiedzę na temat firm, które się nimi interesują. Pobranie raportu z rejestru zapytań nie kosztuje nic, a może być początkiem wielomilionowego kontraktu. Przedsiębiorcy, którzy raz skorzystali z tej usługi, nie wyobrażają sobie bez tego prowadzenia biznesu – mówi Adam Łącki z Krajowego Rejestru Długów.