Czym powinien charakteryzować się model controllingu instytucji ubezpieczeniowych? Odpowiedzi szukają M. Wiegard i S. Homann - szwajcarscy konsultanci z Horváth & Partners.
www2.horvath-partners.com
Tłuste lata ubezpieczycieli minęły bezpowrotnie, a z nimi charakterystyczna dla tej działalności autonomia działów i agentów jednostki odpowiedzialnych za poszczególne grupy usług. Aby móc zarządzać ryzykiem w skali całej instytucji, konieczna stała się lepsza koordynacja działań, za którą odpowiada controlling.
Po pierwsze, systemy informacyjne ubezpieczycieli wymagają konsolidacji i podporządkowania rachunkowości. Odizolowanie rachunku aktuarialnego i zarządzania ryzykiem od ewidencji gospodarczej prowadzi do wypaczonej oceny opłacalności świadczonych usług. Po drugie, koszty muszą być ujmowane w przekroju umów, ponieważ tylko wówczas składki płacone przez klientów będą zarówno rekompensowały transfer ryzyka, jak i odzwierciedlały nakłady ponoszone przez instytucję. Odrębne sterowanie kosztami pozyskania klientów, administracyjnymi oraz likwidacji szkód powodowało podejmowanie w tych obszarach wielu decyzji finansowych niekorzystnych z punktu widzenia całej organizacji. W końcu dział controllingu instytucji ubezpieczeniowych powinien stać się rodzajem centrum usługowego dla wewnętrznych klientów organizacyjnych. Okazuje się bowiem, iż rozpowszechniony zdecentralizowany model controllingu był ostoją biurokracji, wymagał znacznych nakładów finansowych, sprzyjał wielokrotnemu tworzeniu od zera niemal identycznych rozwiązań dla każdego segmentu działalności, a także uniemożliwiał integrację sygnałów z analiz rynkowych, statystycznych i kosztowych w jednym spójnym modelu decyzyjnym.